Wywiady

Dr  Anetta  Górnicka – 4 lata w „Bieganie”

Jak długo uczy Pani w „Bieganie”?

W „Bieganie” pracuję dopiero, a może już 4 rok. Wcześniej, przez ponad 20 lat, pracowałam w Instytucie Matematyki i Informatyki Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie. Jak widać nie jestem młodziutkim nauczycielem.

Z kim pracuje się lepiej, ze studentami, czy z młodzieżą licealną?

Nie odpowiem na pytanie z kim pracuje się lepiej. Pracuje się po prostu inaczej. Praca na uczelni ze studentami Matematyki czy Informatyki, to praca z ludźmi dorosłymi, którzy dobrowolnie wybrali taki kierunek studiów, i którzy interesują się matematyką. Natomiast licealiści dopiero przygotowują się do wyboru studiów. Wśród nich są tzw. ścisłowcy, którzy lubią matematykę i nie sprawia im ona problemu oraz humaniści, dla których matura z matematyki jest tylko przepustką na studia, a sama matematyka niekoniecznie ich interesuje. W pierwszym przypadku muszę tak dobierać metody pracy, aby rozwijać ich pasję i zainteresowanie matematyką, a w przypadku humanistów, tak przekazać wiedzę, aby ich nie zniechęcić, żeby uwierzyli we własne możliwości oraz w to, że matura z matematyki jest do zdania. A to nie jest wcale takie proste [śmiech].

Który dział matematyki lubi Pani najbardziej i dlaczego?

Najbardziej lubię logikę matematyczną, algebrę i teorię grafów. Są to działy matematyki, z których powstały moje prace naukowe. Z logik dualnych do logik wielowartościowych zrobiłam doktorat. Uczestniczyłam w seminariach z algebry ogólnej odbywających się na AJD pod kierunkiem prof. Joanny Grygiel. Natomiast teoria grafów, to dosyć nowa dziedzina matematyki, mająca zastosowanie w algorytmice m.in. w problemach optymalizacyjnych.

Czy jest w matematyce coś, czego uczniowie nie lubią…?

Takim działem chyba niezbyt lubianym przez uczniów jest rachunek prawdopodobieństwa. Często jest ciężko z samej treści zadania utworzyć poprawny model probabilistyczny i to zniechęca uczniów. Są także uczniowie, którzy po prostu nie lubią całej matematyki 🙂 To głównie oni są dla nauczyciela wyzwaniem :)…


Dr Magdalena Pluskota – 5 lat w „Bieganie”

Jest Pani absolwentką „Biegana”. Kiedy ukończyła Pani szkołę i kto był wychowawcą klasy?

W roku 1993 ukończyłam edukację licealną. Wychowawcą mojej klasy była mgr Urszula Brzózka, która przez długi czas pełniła funkcję wicedyrektora szkoły. W tym miejscu  dziękuję Pani Dyrektor – mojej Wychowawczyni – za wymiar dobroci, za spokój, który tak pomagał w wielu czasami niełatwych chwilach oraz każdorazowo za uśmiech !

Jak wspomina Pani te lata?

Szkoła – zarówno jej infrastruktura, jak i działalność dydaktyczno – wychowawcza zawsze miała szczególny klimat. Budynek sam w sobie – mimo, że na początku nie tak jak dziś odnowiony i wyposażony przemawiał wymiarem historii, sięgał do odległych czasów – do  niełatwych polskich dziejów. Atmosfera szkoły budowana była zawsze przez ludzi – Władze Szkoły i wspaniałe Grono Pedagogiczne. Można powiedzieć, że szkoła od zawsze tworzyła swą renomę na fundamencie personalizmu pedagogicznego, w myśl którego młody człowiek stanowi centrum procesu kształcenia i wychowania.

Czy Pan Dyrektor uczył Panią geografii? Jak wspomina Pani te lekcje?

Miałam szczęście być uczennicą Pana Dyrektora. I choć może dziś obawiałabym się powtórki wiedzy geograficznej … – nie sposób zapomnieć ogromnego serca,  z jakim Dyrektor realizował swe nauczycielskie zadnia. Nie sposób nie powiedzieć o Jego uśmiechu, który pomagał opanować niełatwą teorię wyznaczoną programem kształcenia. „Pomocą” w pozyskiwaniu geograficznej wiedzy były dygresje, zabawne dialogi z naszą zdominowaną przez dziewczyny klasą.

Dziś, gdy w tej szkole dane jest mi uczyć i wychowywać – nierzadko powracają do mnie wspomnienia tamtych zajęć …  Dyrektor z racji zamiłowania do swego przedmiotu często pytał uczennice o miejscowość z której pochodzą. Duża część klasy bowiem rekrutowała się z okolic Częstochowy – z okolicznych powiatów. Z jaką pasją toczyły się wówczas te lokalnie – geograficzne rozmowy 🙂

Często teraz na języku polskim powracam do takich wspomnień. Gdy omawiam kolejną epokę, wskazując na jej nawiązania do kultury Orientu, kultury północnej Europy, czy krajów śródziemnomorskich – myślę wtedy o ponadczasowym – ponadpokoleniowym wymiarze geografii 🙂

Czy zawsze chciała być Pani nauczycielką?

Tak. Myślę, że to w mojej rodzinie ma wymiar pokoleniowy. Mama jest również nauczycielem – pedagogiem. Znając trudy – ale i piękno tego zawodu – próbowała mnie pokierować ku zawodom medycznym – stąd też wybór tej szkoły licealnej. Mimo przewagi przedmiotów biologiczno – anatomicznych w moim programie kształcenia zwyciężyła jednak słabość do szeroko rozumianej humanistyki – języka polskiego i historii wychowania.

Jaka była tematyka Pani pracy doktorskiej?

Moja praca doktorska miała charakter interdyscyplinarny. Łączyła aspekty literackie i pedagogiczne z wymiarem religijnym. Początkowo związana byłam naukowo z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim – tam też zbierałam większą część moich pedagogicznych źródeł, które posłużyły do napisania pracy. Drugą – literacką część tworzyłam przy Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Ostatecznie moja praca dotyczy duszpasterstwa polonijnego na podstawie analizy czasopisma „Duszpasterz Polski Zagranicą” wydawanego w „polskim Londynie”.  Praca powstawała również na bazie długoletniej współpracy ze środowiskami polonijnymi  w Akademii Polonijnej w Częstochowie.


Absolwent – 4 lata w „Bieganie”

Jest Pan absolwentem „Biegana”. Kiedy ukończył Pan szkołę i kto był wychowawcą klasy?

Szkołę ukończyłem w 1998 roku. Na początku moim wychowawcą był obecny dyrektor p.  Jan Randak, w ostatnim roku nauki wychowawcą była kochana Pani Halinka Kowalewska … fizyka u niej zawsze była niezapomnianym przeżyciem.

Jaka to była klasa?

Hmmmm … nasza klasa była fajna, szalona i jedyna w swoim rodzaju. Chyba tylko w tej klasie na 2 miesiące przed maturą możliwa była zmiana przedmiotów ustnych, a następnie zdanie ich na 5 lub 6!

Najmilsze  wspomnienie z „Biegana”:

Najmilszym wspomnieniem z Biegana są zdecydowanie „ufoludki”, co nie raz przysparzało o palpitację serca naszą wychowawczynię, innych nauczycieli i Panią „Dzidzię” ze sklepiku oczywiście też. Dotyczy to sytuacji kiedy 2-3 uczniów z naszej klasy, przebranych w pełne stroje przeciwgazowe zapożyczone z szafy dyrektora (w tamtych czasach dyrektor uczył również PO), wpadało z hukiem na lekcje do innych klas krzycząc o alarmie przeciwgazowym. Ostatni taki wyczyn zakończył się wizytą w klasie dyrektorek Piskorskiej i Sobocińskiej – po lekcji zostawiliśmy taki strój przerobiony na manekin przy pomocy map poupychanych wewnątrz, który straszył jak strach na wróble.

Innym wspomnienie, które na zawsze utrwaliło się w pamięci były jednodniowe wycieczki klasowe postrzegane jako dobry żart … nikt nie pytał „dokąd tym razem jedziemy” … no oczywiście zawsze w jedno i to samo miejsce … czyli do Piasku na prosiaka. Wyjazd sam w sobie zawsze był fajny, w sąsiedztwie mieliśmy „DOBRZE” zaopatrzony sklep z liberalną obsługą, i to „CO” kupiliśmy spożywaliśmy na jego tyłach, a po wpadce (bo oczywiście raz przyłapał nas wychowawca) przenieśliśmy się do pobliskiego lasku.

Nasze liceum od początku charakteryzowała mnogość wyjazdów zagranicznych. Pamiętam wyjazd pod opieką „Rudej” do Wiednia oraz kilkudniowy wyjazd do Francji pod opieką „Marii”, która w Cannes jako jedyna potrafiła się zgubić na około 2 godziny. Co tam się jeszcze działo może niech lepiej pozostanie tajemnicą.

No i oczywiście dziewczyny z medyka, kiedy nadarzała się okazja odwiedzaliśmy je w internacie na drugim piętrze (teraz pewnie niewiele osób wie, że mieliśmy internat i stołówkę w szkole). W trakcie badań okresowych ciśnienie nam skakało kiedy dziewczyny „praktykowały” na nas.

Którego nauczyciela zapamiętał Pan najbardziej?

Nauczycieli w szkole było wielu, ale jeden z nich utkwił mi szczególnie w pamięci. Przyszedł do szkoły, jak byliśmy w 4 klasie. Od zawsze miał jedno unikatowe hasło do komputerów, które oczywiście wszyscy znali. Pamiętam go przede wszystkim jako „kapitana” sali informatycznej. Kiedy chcieliśmy na przerwie skorzystać z komputerów zawsze mówił, że jest kapitanem i decyduje kto wejdzie na jego statek, no i oczywiście wejść się nie dało.

Sama sala informatyczna, to znaczna część mojego życia z 3 klasy. Siedziałem w niej po kilka godzin tygodniowo i naprawiałem komputery … niestety kosztem innych lekcji, ale cóż było robić, pani O. zawsze chętnie pomagaliśmy 😉

Czy wybiera się Pan na obchody 25-lecia „Biegana”?

Oczywiście na jubileusz szkoły wybieram się. Mam nadzieję, że spotkamy się całą klasą.


Mgr Magdalena Otrębska – 17 lat w „Bieganie”

Ile razy pełniła Pani funkcję wychowawcy klasy?

Trzy razy  bo do trzech razy sztuka.

Czy któraś klasa jakoś szczególnie zapisała się w Pani pamięci?

Każda klasa, której byłam wychowawczynią była dla mnie wyjątkowa. Ale nie będę oryginalna gdy stwierdzę, że pierwsze wychowawstwo wspominam z rozrzewnieniem i z łezką w oku.

Którą część pracy nauczyciela lubi Pani bardziej: dydaktyczną czy wychowawczą?

Bardzo lubię uczyć się i uczyć innych, dlatego dydaktyka  jest dla mnie na pierwszym miejscu.
Jeżeli chodzi o sferę wychowawczą mam taki niepisany układ z uczniami, że wychowujemy się nawzajem – ja ich, oni mnie.

Gdyby była Pani Ministrem Oświaty co by Pani zmieniła?

Nigdy nie zgodziłabym się na objęcie teki ministra oświaty. Jestem pedagogiem, a nie specjalistą od systemu oświaty. Życzyłabym sobie jednak przed przejściem na emeryturę, żeby na tym stanowisku pojawiła się w końcu osoba kompetentna i apolityczna i przybliżyła nasz model edukacji do np. fińskiego.